Pierwszy wstęp na tym blogu i myślę, że ostatni. Otworzyłam wraz z inną blogerką bloga jak zawsze o tematyce yaoi, jednak jest to zwykłe opowiadanie. Nie ma tam zbytnio znęcania, ani przemocy. Tych co są zainteresowani zapraszam pod ten adres : http://lucky-stranger.blogspot.com/
________________________________________________________
Obudziłem się obolały w TYCH miejscach. Delikatnie i ostrożnie dźwignąłem się do siadu, rozejrzałem po pokoju i prawie padłem na zawał. Przy biurku siedział mój Pan i się we mnie wpatrywał. Jakoś dziwnie się czułem pod tym spojrzeniem zwłaszcza, że ja byłem nagi, a on ubrany.
________________________________________________________
Obudziłem się obolały w TYCH miejscach. Delikatnie i ostrożnie dźwignąłem się do siadu, rozejrzałem po pokoju i prawie padłem na zawał. Przy biurku siedział mój Pan i się we mnie wpatrywał. Jakoś dziwnie się czułem pod tym spojrzeniem zwłaszcza, że ja byłem nagi, a on ubrany.
- Ominęło cię śniadanie. - powiedział najzwyczajniej w
świecie. Jakoś mnie to nie za bardzo obchodziło więc nic nie powiedziałem. -
Masz tu przybory do malowania. Ciesz się, bo to jedyna twoja prośba jaką
spełniłem. - dodał i po prostu wyszedł.
Nie no super,
mogę sobie rysować, ale na razie wolałem się za to nie brać, bo boję się tego
co mój mózg mi podsuwa.
Do końca dnia nie ruszyłem się z
łóżka, mało jadłem i na dodatek trochę zdenerwowałem Pana. To na pewno nie
wróży dobrze, ale czasu nie cofnę. Szczerze to nawet nie żałuję.
Następnego dnia nie było lepiej,
było dużo gorzej. Miałem jakiś zły
humor, a Pan dodatkowo mnie irytował i nie dawał spokoju.
- Nic nie rysowałeś? – dwudziesty raz
zadał to pytanie, już go nie zignorowałem.
- Nic, kompletnie nic, zadowolony? –
zapytałem niezbyt grzecznie, a po chwili poczułem pieczenie na szczęce.
- Nie zapominaj do kogo się
zwracasz. – powiedział przez zaciśnięte zęby.
- No tak, przepraszam Panie, może
wypiąć ci dupe, żebyś mógł sobie użyć i zostawić mnie samego. – chyba powiedziałem
za dużo. Każde moje słowo ociekało ironią i niemożliwym by było gdyby tego nie
zauważył. Spojrzałem jednak na niego hardo i pożałowałem.
- Nie przeginaj kurwa. Zapomniałeś
chyba, że do tego służysz. – powiedział i to było gorsze od pobicia czy jakiejś
tortury. Uświadomił mi coś o czym zapomniałem, że służę tylko do pieprzenia. No
bo do czego innego.
Do moich oczu napłynęły łzy. Nie
miałem najmniejszej ochoty na odgryzanie się. Chciałem jedynie zostać sam.
Niestety.
- Ale wiesz co? Skoro sam oferujesz
to nie będę rezygnował. – był wkurzony. Złapał mnie i brutal nie zdarł ze mnie to
co miałem na sobie. Muszę się przyzwyczajać, bo tak teraz będzie wyglądać moje
życie. Nie opierałem się gdy uderzył mnie kilka razy.
- Podnieca cię ból? – zapytał widząc,
że po jego ciosie mój członek nieznacznie się podniósł. – No proszę mały
masochista się znalazł. Nie będę odmawiać przyjemności. – dodał i uderzył mnie
w twarz. Z wargi poleciała mi strużka krwi, ale nie przejąłem się nią, tak jak
on. Chyba postanowił się wyżył, bo uderzał z dużą siłą, a ja stękałem z bólu. Na
granicy świadomości poczułem jak wchodzi we mnie brutalnie i porusza
agresywnie. Sapał mi do ucha, a ja nie chciałem tego słyszeć. Przed oczami
pojawił mi się pierwszy jego gwałt na mnie. Wiedziałem, że płaczę, ale to nie
było ważne. Ważne było to, że mimo, że nie chciałem to i tak sapałem, bo czułem
przyjemność. Naprawdę jestem popieprzony. Żeby odczuwać przyjemność podczas
gwałtu i to tak brutalnego trzeba mieć nierówno pod sufitem. W końcu zemdlałem
i było mi lepiej. Bez bólu i cierpienia. Jednak nie na długo, bo wiedziałem, że
w końcu się obudzę.
Kolejne dni nie były lepsze. Za
każdym razem byłem katowany i gwałcony, a moja psychika upadała po każdym takim
poniżeniu. W końcu przestałem reagować na to co mi robi. Leżałem tylko
nieruchomo, a z oczu leciały łzy. Nic więcej. Nie czułem już bólu, bo większego
się nie dało. Na reszcie poznałem prawdziwe oblicze Pana.
Zaczął mnie traktować jak śmiecia,
nic nie znaczące gówno do pieprzenia gdy ma się zły humor czy jest się zbyt
zestresowanym. Przywykłem do tego. Już nawet nie liczę ile razy robi to w ciągu
jednego dnia. Ważne jest, że pod koniec zawsze mdleję i nie słyszę tego
znienawidzonego westchnienia świadczącego, że skończył.
- Zastanawia mnie jak długo
pociągniesz wiesz? – zapytał pewnego dnia zanim zaczął.
Mnie samego też to nurtuje, bo czy
nie byłoby lepiej gdybym zdechł i nie musiał tego znosić? Dla mnie na pewno
tak, ale wtedy ten bydlak zniszczyłby życie jakiegoś innego chłopaka, dlatego
nie mogę się poddać.
- A może bym cię tak potorturował
co? – zapytał spokojnie paląc papierosa.
Nie no pewnie. Tylko na to czekam.
Aż się nade mną jeszcze bardziej poznęcasz i już kompletnie zniszczysz
psychicznie. Szkoda, że mam zbyt opuchniętą twarz i zbyta mało siły, aby mu to
powiedzieć.
- To nie taki zły pomysł. –
odpowiedział za mnie i strzepnął popiół na moje posiniaczone ciało. Gdybym mógł
to bym się skrzywił. Najważniejsze to, to znieść.
Bardzo mi sie podoba ten rozdział. Bardziej mogłabyś poopisywać ale jest mega. Z niecierpliwością czekam na kolejne części.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy dobrze zauważyłam ale opisz bardziej wygląd bohaterów
Witam,
OdpowiedzUsuńoj biedny Kaien, współczuje mu choć można rzec, że sam sprowokował takie zachowanie „swego Pana”, mam nadzieję, ze też będą miłe chwile... i tak źle nie będzie traktowany...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Nie, to nie tak miało być :c Miał go już nie krzywdzić i miało być dobrze :c Ale.. muszę przywyknąć do tego, że to sado-maso i kolorowo nie będzie... Nie zmienia to faktu, że kocham to opowiadanie. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział <33
OdpowiedzUsuńTo już drugi Twój blog, który uwielbiam. Świetny rozdział~ Czekam na kolejny i weny życzę~
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, oj biedny nasz Kaien, współczuje mu choć no cóż sam sprowokował takie zachowanie...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, biedny nasz Kaien... ale cóż sam sprowokował takie zachowanie...
weny życzę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga