Zainteresowani

wtorek, 24 września 2013

16.

- O kurwa.. co jest? - syknąłem łapiąc się za głowę. Wszędzie było ciemno. Nie wiedziałem co się stało, ani gdzie jestem. W dodatku ten cholerny ból głowy. Zacząłem rozglądać się dookoła, ale to nic nie dało. Nawet po jakimś czasie nic nie zobaczyłem. To mi się nie podobało.
- Alex! - zacząłem się wydzierać nie zwracając uwagi na nasilający się ból. Krzyk jednak nic nie dawał i nie ważne jak bardzo zdzierałem sobie gardło to nikt mnie najprawdopodobniej nie słyszał. Po jakimś czasie zachrypłem tak bardzo, że ledwo potrafiłem wyszeptać jakiekolwiek słowo. Dopiero wtedy przerwałem i skuliłem się w sobie oczekując na osobę, która mnie tu zamknęła.
Trzask zamku i skrzypienie drzwi. Sam nie wiedziałem ile tak leżałem zanim usłyszałem te upragnione dźwięki. Momentalnie usiadłem mrużąc oczy przez światło, które wpadło do środka. Mała iskierka nadziei zapłonęła we mnie gdy w pomieszczeniu zrobiło się jasno i ujrzałem Alexa. Nie na długo jednak, ponieważ po jego wzroku nie wnioskowałem nic dobrego dla siebie. Jego oczy były tak zimne i puste jak na początku. Mogłem bez przeszkód tonąć w ich otchłani.
- Alex.. - wychrypiałem i rozmasowałem sobie gardło. - Dlaczego tu jestem?
- Jeszcze się nie połapałeś? - zapytał z kpiną.
- Nie rozumiem cię. - wyznałem szczerze.
- Ehhh dzieciaku, dzieciaku.. - pokręcił głową z politowaniem. - Nie mów, że uwierzyłeś w ten tekst w sypialni. - spojrzał na mnie jak na idiotę. - Wychodzi na to, że jestem niesamowitym aktorem.
- Co..? - dotarło do mnie znaczenie słów, ale nie chciałem w nie wierzyć. Szczerze to mogłem się domyślić. To przecież nie możliwe, żeby ON pokochał MNIE. Jestem przecież jego niewolnikiem, zabawką do seksu. Ja się nie liczę.
- Szczerze to twoja mina wtedy była epicka.. taka zagubiona, a jednak z nutką nadziei. Uwielbiam tak zwodzić swoje zabaweczki. - rzekł, a mnie łezka zakręciła się w oku. - Szkoda tylko, że tak szybko musiałem pozbyć się tego całego Alana. Strasznie chętny był. - dodał z satysfakcją.
- Skoro był taki chętny to trzeba było mnie zabić i go torturować, a nie mnie trzymać! - nie wytrzymałem już. Ja rozumiem, że chciał się mną pobawić, ale żeby tylko dlatego zabijać Alana. To już przesada. Ten człowiek jest chory psychicznie!
- Nie unoś głosu szmato. - kopnął mnie dość mocno w rękę. złapałem ją momentalnie i skuliłem się lekko. - Tak wracając do tematu, to ja cię jeszcze nie torturuję, ale w każdej chwili mogę zacząć jak chcesz. - nachylił się nade mną i złapał w dłoń mój podbródek zmuszając mnie tym samym, abym na niego spojrzał. - Chcesz? - spytał, a ja nic nie odpowiedziałem. - Uznam to za zgodę. - uniósł mnie i ciągnąc za włosy wyprowadził z jednego do drugiego pomieszczenia. Pierwsze co tam dostrzegłem to łańcuchy wiszące pod sufitem.
- Kurwa nie.. - westchnąłem przewidując jego plany.

wtorek, 17 września 2013

15.

Oficjalnie ogłaszam, że zwiedzanie domów jest niesamowicie nudne. Bo co ciekawego jest w wchodzeniu do gabinetu, albo siłowni? Nic.
Zszedłem na dół do salonu. Zostałbym tam dłużej sprawdzając miękkość kanapy jednak wolałem podążyć do jak się okazało kuchni w której Alex zawzięcie coś robił. Stanąłem cichutko w progu przyglądając się mu. Był całkowicie inny. Taki skupiony na tym co robił i jakby nieobecny. Chyba pichcił jakąś zupę, bo co chwilę wrzucał do garnka, a to warzywa, a to jakieś przyprawy. Jakoś mało mnie to obchodziło. Bardziej mnie interesowała jego sylwetka okryta szkarłatną jedwabną koszulą schowaną w jeansowych spodniach, które idealnie podkreślały jego smukłe i długie nogi. Miałem już zmięknąć i do niego podejść, gdy coś mi się nie spodobało. Alex wyjął jakąś torebeczkę z kieszeni. Była w niej jakaś mała biała tabletka. Wrzucił ją do garnczka i porządnie wymieszał całość. Zmrużyłem oczy i coś mnie tknęło. Co to mogła być za tabletka? I co ważniejsze. To dla mnie czy dla Alana?
Nie chciałem tam dłużej stać, ale nie chciałem też uciekać, więc odepchnąłem się od futryny i ruszyłem do wnętrza pomieszczenia.
- Co to? - rzuciłem znudzonym tonem.
- Kaien.. Dawno wstałeś? - był zaskoczony moim pojawieniem.
- Przed chwilką. Od razu poczłapałem na dół i oto jestem. - wyrzuciłem ręce na boki. - Too.. co to i dla kogo? - dopytywałem się.
- Dla ciebie. - powiedział od razu przelewając trochę zupy jak się okazało do głębokiego talerza i podając go mnie z łyżką. Przyjąłem go i usiadłem do stołu.
- Nie jesz? -spytałem wiedząc, że nie zamierza sobie nakładać.
- Jakoś nie mam na razie ochoty. Później zjem. - odparł i wyszedł.
Dobra, albo to było podejrzane, albo ja jestem dziwny i wymyślam. Jeszcze raz. Co się działo. No więc. Podziwiałem sobie bezczelnie Alexa, gdy ten gotował, dokładnie przyjrzałem się każdej części jego ciała i każdemu ruchowi, Alex dodał do zupy jakąś tabletkę, a potem wepchnął mi talerz z tym czymś w środku. Na dodatek nie zjadł ze mną tylko wyszedł. Tak to na pewno jest dziwne i podejrzane. Teraz inna sprawa. Jeść to czy gdzieś wyrzucić? Coś tak myślę, że nie należy tego spożywać.
Wylałem całą zawartość talerza do wielkiej donicy w której stała ogromna paproć i opuściłem kuchnię. Nie ma głupich, trzeba się gdzieś ukryć. Tylko gdzie? On pewnie zna każdy kąt w tym domu. W końcu jest jego właścicielem.
Znalazłem się w salonie. Skręciłem w pierwszy korytarz i otworzyłem pierwsze lepsze drzwi. Zamknąłem je szybko i powoli obróciłem się tyłem do nich, po czym zapaliłem światło.
- O kurwa. - wyszeptałem w szoku chociaż chciałem krzyczeć. To co zobaczyłem sprawiło, że wcześniejszy posiłek znalazł drogę powrotną przez przełyk i wylądował przede mną. - Ja pierdole. - powiedziałem wycierając usta i podnosząc wzrok. Pod ścianą naprzeciw mnie leżał Alan z wyprutymi flakami w ogromnej kałuży krwi. Jedno oko miał otwarte szeroko, jakby w szoku, a drugiego nie było. Ba.. Mało tego. Połowy twarzy nie było! Przeraziłem się nie na żarty. To zrobił Alex? Co w takim razie chciał zrobić ze mną? Ta tabletka na pewno była dla mnie. Teraz to oczywiste. Nie chciał, żebym się zabijał, nie chciał być moim panem i nie chciał, żebym odchodził.
- Chciał się mnie pozbyć. - powiedziałem w szoku i osunąłem się na kolana. Podniosłem się po jakimś czasie i zacząłem krążyć gorączkowo w tę i z powrotem po pomieszczeniu. Co Alan mu zrobił, że tak go zmasakrował? To nie jest normalne.
W końcu rozejrzałem się po całym pomieszczeniu chcąc się nieco uspokoić. Ominąłem wzrokiem martwego Alana i spojrzałem wprost w jego oko leżące w jednym z kątów pomieszczenia. Automatycznie zacisnąłem powieki i zacząłem spazmatycznie oddychać. To było obrzydliwe. Nie chciałem tam być. Wybiegłem z pomieszczenia i wróciłem do salonu. Zacząłem szukać drzwi na zewnątrz. Musiałem uciec. Nie mogłem tam zostać. Alex by mnie zabił. Tylko czy zrobiłby to szybko, czy powoli, żeby mieć przyjemność ze słuchania mojego krzyku.
W końcu zobaczyłem ogromne drzwi wejściowe. Nie myśląc pobiegłem w ich stronę, ale nie dobiegłem. Przede mną pojawił się znikąd Alex bawiący się nożem.
- Kaien.. Nie śpisz? - spytał zdziwiony. Fajnie wiedzieć co za tabletkę dodał do zupy. Serio super!
- Nie, ale ja już pójdę. Chciałem wyjść do ogrodu. - powiedziałem z naiwnością, że mnie wypuści i chciałem go wyminąć. O dziwo minąłem go bez przeszkód. Wyciągnąłem dłoń w stronę klamki i zrobiło się przeraźliwie ciemno, głowa zaczęła pulsować tępym bólem, a ja odleciałem.

wtorek, 10 września 2013

14.

Miało nie byś wstępów, ale mam nowe tło i chciałam wam wraz z autorem grafy pokazać jak można coś takiego zrobić http://www.youtube.com/watch?v=hBRyVgnyAZs
_________________________________________________________________________________

- O Kaien. Już nie śpisz? - spytał jak gdyby nigdy nic. Co on nie widzi, że pyta? 
- Nie śpię Panie. - odparłem. Dopiero teraz zauważyłem, że od jakiegoś czasu przestałem się tak do niego zwracać. Trzeba będzie wtłuc to sobie w końcu do głowy. 
- Coś się stało? - spytał mnie zdziwiony.. Tylko czym? 
- Nie Panie.. Dlaczego pytasz? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie spoglądając na niego. 
 - Po prostu znowu zacząłeś mnie tak nazywać. To jak dla mnie oznacza, że coś jest nie tak. - powiedział zaczynając smyrać mnie palcami po plecach. 
 - Wszystko w porządku, po prostu przypomniałem sobie kim jestem, od czego tu jestem i kim Ty dla mnie jesteś Panie. 
 - Dobrze, a więc od teraz nie jestem już twoim panem. - wiedziałem, oto moment, w którym oficjalnie się mnie pozbędzie. Nawet nie czekając na to co powie wstałem i udałem się do ubikacji. Wyjąłem większy kawałek szkła i wróciłem do niego. 
 - Pozbędziesz się mnie tu, czy zejdziemy do piwnic? A może sam mam to zrobić? - wyciągnąłem w jego stronę dłoń ze szkłem. Na jego twarzy wymalowany był szok. Nie wierzył, że mówię to tak spokojnie? Ja sam nie wierzę, w środku płaczę i błagam o litość, ale to tylko w środku. - Przecież mnie nie wypuścisz po tym co się tu stało prawda? - byłem niesamowicie opanowany. Widziałem jak P.. ten mężczyzna to otwiera to zamyka usta chcąc coś powiedzieć, jednak chyba nie jest w stanie. - Rozumiem, że mam to zrobić sam. W piwnicach? - dopytałem, ale odpowiedź nie nadeszła. Co go tak zaskoczyło? Moja odwaga? Phi.. - Uznam tą ciszę jako pozwolenie na przejście do piwnic. - zakończyłem i obracając się skierowałem kroki do drzwi. Za sobą słyszałem jakiś szelest, a potem kroki, czyli chce to zobaczyć. Coś mnie zatrzymało gdy byłem już pod drzwiami i łapałem za klamkę. Tym czymś okazał się mój były właściciel obecnie wtulający się w moje plecy. Wyrwałem się. Jeśli bym został w jego ramionach nie dałbym rady ze sobą skończyć. 
 - Co ty wyprawiasz? - spytałem nie okazując mu już żadnego szacunku, bo przecież nie musiałem. 
 - Kto kazał ci ze sobą kończyć? - patrzył na mnie zupełnie jak nie on. 
 - Więc czego ode mnie chcesz? - niech się wypowie i już nic nie przedłuża. 
 - Zostań ze mną. Nie jako niewolnik, ale jako osoba, która jako pierwsza wtargnęła do mego serca. Zawładnęła nim i nie pozwoliła o sobie zapomnieć. Jako mój kochanek, pan i władca. Po prostu zostań i daj się pokochać. - słuchałem go z niedowierzaniem. Co on właśnie powiedział? Nie byłem w stanie się ruszyć, a chciałem uciec. Dlaczego ciało mnie nie słucha? Nie zareagowałem nawet, gdy podszedł do mnie i objął delikatnie. Dopiero gdy mnie pocałował rozszerzyłem oczy w szoku i odepchnąłem go od siebie. Szkło wypadło mi z rąk, a ja po prostu uciekłem z pokoju błądząc po całej rezydencji. W końcu zatrzymałem się w gigantycznej bibliotece. Zaszyłem się tam w najciemniejszym kącie jaki udało mi się znaleźć i starałem się uspokoić rozszalałe serce zadające mi w tym momencie ogromny ból. Nawet nie wiem kiedy zacząłem płakać. Ze szczęścia? Szoku? Bólu? Sam nie wiedziałem. Na moje nieszczęście po jakimś czasie mnie znalazł. Byłem już padnięty, a gdy wziął mnie w ramiona po prostu odpłynąłem. 
 - Kaien wstawaj.. musisz coś zjeść. - mówił ktoś pięknym głębokim głosem. Ale chwila, przecież ten głos.. no tak, znalazł mnie. Podniosłem powieki i zdałem sobie sprawę, że na powrót jestem w jego sypialni. Niespiesznie przewróciłem się na drugi bok gdzie moim oczom ukazał się lekko uśmiechnięty.. właściwie to nie wiem jak mam się do niego zwracać. Przecież nie jest już moim panem. Jestem wolny.
- Emm.. ja nie jestem głodny. - powiedziałem i już chciałem iść dalej spać, gdy on usiadł koło mnie i podnosząc mnie lekko zaczął karmić. No chyba mu odbiło. Skoro powiedziałem, że nie jestem głodny to nie jestem. Przełknąłem to co już wylądowało w moich ustach i zacisnąłem mocno wargi. 
- Nie wygłupiaj się. Musisz przytyć, jesteś taki chudy. - a myśli, że czyja to zasługa? 
- Powiedziałem, że... - wredny wykorzystał ten moment, żeby wepchnąć mi kolejną porcję do buzi. Czy ja jestem jakimś dzieckiem? No chyba nie. 
Nie ważne jak narzekałem, to on i tak dopiął swego. Podstępny. 
 - Słuchaj eee.. - i się zaciąłem. Nadal nie wiem jak go nazywać. 
- Alexander - chyba zauważył o co mi chodzi. 
 - No więc słuchaj Alex, teraz nie jestem już twoją własnością, więc nie życzę sobie całowania mnie, zmuszania do czegokolwiek i dotykania. - powiedziałem stanowczo i nie czekając na jego odpowiedź obróciłem się w drugą stronę. - Dobranoc. - mam nadzieję, że nie przesadziłem. Przecież to jego dom. Najwyżej jak mu się coś nie spodoba to opuszczę tą posesję. Leżałem dłuższy czas sam w sypialni próbując zasnąć, jednak sen nie nadchodził. Nie dziwię się, bo ostatnio tylko śpię. Jako, że byłem tu tylko ja to postanowiłem pozwiedzać. Obym tylko nie natknął się na Alexa.

wtorek, 3 września 2013

13.

A może by tak udawać, że jeszcze śpię? Może się nie połapie? Albo od razu zacznę przepraszać. Chyba jednak zostanę przy tym pierwszym. Szybko na powrót zamknąłem oczy, jednak jak się spodziewać można nie nabrał się. 
- Serio, tak chcesz się bawić? Dobra uznajmy, że dalej śpisz. - usłyszałem rozbawiony głos Pana. Ehhh no nic. Nie ma co leżeć jak ta kłoda. Dowiem się szybko o co chodzi, znając moje szczęście to oberwę, potem będę ryczeć i znowu chwila wytchnienia. 
- Nie.. Dlaczego jeszcze mnie nie ukarałeś Panie? - spytałem podnosząc się lekko. Ból co prawda jest troszeczkę mniejszy, ale minie jeszcze jakiś czas zanim będę mógł się normalnie poruszać. 
- Ukarać cię? Za co? - spytał zdziwiony. Jak to? Nie chce mnie ukarać? A może się ze mną bawi?
- Znam ten wzrok. Oznacza, że zrobiłem coś źle. - odparłem spokojnie. Pan popatrzył na mnie przez chwilę po czym wstał. Zacisnąłem mocno powieki oczekując ciosu. Jakie było moje zdziwienie, gdy zamiast niego poczułem jak materac obok ugina się, a Pan bierze mnie w ramiona i przytula delikatnie. 
- Bałem się o ciebie. - wyszeptał. - Jak wszedłem do sypialni, a ciebie nie było na prawdę zacząłem się bać. serce waliło mi jak młotem. Jak zobaczyłem cię dryfującego w wannie prawie dostałem zawału. Chyba zasnąłeś. Prawie cię straciłem. - dodał głaskając mnie delikatnie po głowie. Jak to stracił? Ja się nigdzie nie wybieram. - Nie rób mi już tego. Nie strasz mnie tak więcej. - dokończył po czym delikatnie ucałował czubek mojej głowy. On się chyba o mnie nie martwił nie? To nie możliwe. 
- Po co mi to mówisz Panie? - rzekłem sucho. Sam się zdziwiłem tym chłodem w moim głosie. - Przecież jestem tylko twoim niewolnikiem, w dodatku zastąpiłeś mnie teraz Alanem. Ja już nie jestem ci potrzebny, więc po co wypowiadasz do mnie takie słowa? - czy on nie widzi ile bólu mi zadaje mówiąc takie słowa? Odsunął mnie od siebie po czym spojrzał zdziwiony. 
- Uważasz, że cię zastąpiłem? - spytał niedowierzająco. Wstał i zaczął się przechadzać w tę i z powrotem po pokoju. - Jakbym cię zastąpił to po co wzywałbym do ciebie lekarza? Po co opatrywałbym twoje rany? Po co przenosiłbym cię do swojej sypialni? Po cholerę wyciągałbym cię z wanny i ratował życie? Jaki miałbym w tym cel? – był zły i to bardzo. Zastanówmy się, jaki mógłby mieć w tym cel? Wiem!
- Dla zaspokojenia sumienia? A może to była chęć zobaczenia jeszcze większego bólu na mojej twarzy, gdy już się mnie pozbędziesz.. Panie? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Teraz to go zdenerwowałem. Zacisnął ręce w pięści aż pobielały i spojrzał na mnie z furią w oczach. Przełknąłem ciężko ślinę i uważnie zacząłem mu się przyglądać. Podszedł do mnie, podniósł dłoń do góry mierząc się do uderzenia i.. zamarł. Zamiast mnie uderzyć złapał za wazon stojący na szafce nocnej i cisnął nim o podłogę. Szkło roztrysnęło się dookoła, jednak on zdając się tego nie zauważać po prostu wyszedł. Szybkim krokiem opuścił pomieszczenie.
- Co w niego wstąpiło? Tak bardzo wstrząsnęła nim prawda? – pytałem sam siebie. Nie będę się nad tym zastanawiać. Trzeba to posprzątać.
Wstałem zaciskając mocno zęby i starając się zadać jak najmniejszy ból. Siedząc już, a nie leżąc zwlekłem się na kolana i zacząłem zbierać większe odłamki szkieł. Nie przejmowałem się mniejszymi które raniły moje kolana czy stopy. Większy ból znosiłem.
Gdy szkło było już sprzątnięte wyrzuciłem je do kosza w ubikacji. Zostałem tam przemywając ranki. Poczekałem, aż krew przestanie płynąć i zaschnie tworząc małe strupki. Dopiero wtedy wróciłem do sypialni i padłem z powrotem na łóżko. Zastanawiałem się czemu Pan po prostu mi nie przyłożył. Przecież jestem nikim. Kto by się przejmował jednym głupim istnieniem. Chodzą ich po tym zakłamanym świecie jeszcze miliardy. Może wybierać ile wlezie. Najlepiej niech mnie po prostu zabije i będzie spokój. Nie mając ochoty na nic kompletnie postanowiłem iść spać. I tak nie mógłbym za dużo zrobić w moim obecnym stanie. Nie chciałem dodatkowo podpadać, więc nie wchodziłem pod kołdrę. Zasnąłem na pościeli. Budząc się poczułem, że leżę na czymś, pod czymś i coś mnie trzyma. Otworzyłem jedno oko do którego zaraz dołączyło drugie rozszerzając się w zdziwieniu. Otóż tak. Jak się okazuje leżę pod kołdrą, na klatce piersiowej Pana, który na domiar tego obejmuje mnie szczelnie. Gdyby nie to, że jest mi tak wygodnie i cieplutko to już dawno bym zwiał. Zamiast tego teraz leżę i wdycham zapach Pana. Muszę przyznać, że pachnie bosko... Zaraz stop! Nie mogę zapomnieć o wczorajszym. Szybko się podniosłem sycząc z bólu. Mądry ja zapomniał o żebrach. Niestety wstając wyrwałem się z objęć Pana czym go obudziłem.