Zainteresowani

wtorek, 30 lipca 2013

8.

Byłem jak szmaciana lalka. Nie reagowałem na nic. Następnego dnia znowu przyszedł.
- Jesteś szmatą, nic nie znaczącą kurwą. Nawet nie zaprzeczasz. Cieszy mnie, że wiesz do czego służysz. Mam nadzieję, że lubisz lekarzy. – mówił wchodząc we mnie gwałtownie. Niestety tym razem nie zemdlałem. Słyszałem każde jego stęknięcie, czułem każde pchnięcie i każde uderzenie.
- Aaaahh.. – stęknął dochodząc. Potem popatrzył na mnie z pogardą i obrzydzeniem. Wyszedł bez słowa. Dopiero wtedy pozwoliłem sobie, aby pojedyncza łza spłynęła po policzku.
Naprawdę jestem pojebany. Nikt nie może się tym ze mną równać, bo tylko mnie ciągnie do mojego oprawcy. Gwałci mnie, poniża, wyzywa, bije, gardzie mną, a mnie do niego ciągnie i sam sobie sprawiam ból mając nadzieję, że się zmieni. Czyż to nie głupie? To najczystszy masochizm.
Tak bardzo boli mnie każde słowo które do mnie mówi, ale jednocześnie biorę je sobie do serca i chyba zaczynam wierzyć. Zaczynam się przyzwyczajać do tego, że nic nie znaczę i jestem tylko do pieprzenia. Nie wolno mi mieć uczuć, ale nic na to nie poradzę.
- Masz ochotę na powtórkę? A może chcesz pobawić się inaczej? – znowu ten jad. Nie chcę tego słyszeć. Nic nie odpowiedziałem. – Języka w gębie nie masz?
- P.. prze..praszam. – wydukałem i pozwoliłem spłynąć kolejnej łzie.
- Jednak masz. Dziś dam ci spokój, ale jutro trochę się pobawimy. – powiedział i wyszedł.
Odetchnąłem ciężko czując ból na piersi. Najwyraźniej mam złamane żebro, bo co innego. Nawet nie starałem się poruszyć, bo zadałbym sobie ból, chociaż to i tak już nic nie zmieni.
Następnego dnia, tak jak powiedział przyszedł do mnie z dużą torbą.
- Gotowy na nowe wrażenia? – zapytał jak zawsze z kamienną miną.
Nic nie odpowiedziałem, wiedziałem, że nie ważne co odpowiem to on zrobi c mu się podoba.
- Dziś pobawimy się trochę inaczej. Co powiesz na Baseball? – spytał, a ja otworzyłem szerzej oczy nie chcąc nawet wiedzieć co Pan dla mnie przygotował. Niestety chyba postanowił mi się pochwalić swoją pomysłowością, bo już po chwili położył koło mnie torbę i po rozpięciu zaczął w niej grzebać. Wyciągnął piłkę i położył obok torby. Chwilę później wyjął też kij i zaczął się mu przyglądać.
- Nada się. – stwierdził i oparł kij o ścianę przy łóżku. – Zaczniemy od przyjemniejszych rzeczy co? – zapytał i wyciągnął kulki analne. Było ich osiem. Każda następna była większa od drugiej. Podszedł do mnie i zaczął wprowadzać zabawkę do mojego odbytu. Do czwartej kulki było okej, ale z piątą i każdą kolejną wydawałem z siebie jęki bólu. Widząc jego zmieniające się spojrzenie doszedłem do wniosku, że podnieca go mój ból. Pieprzony sadysta.
- Aa..ahhh.. Panie.. nie wejdą, boli. – wysapałem przy siódmej. Cały odbyt mnie bolał. Co on chce mi zrobić, że tak mnie rozciąga. Te kulki są większe od jego przyrodzenia.
- Spokojnie, wejdą, a potem coś ci pokażę. – odpowiedział i wepchnął ostatnią, a z moich oczu poleciały pierwsze słone krople.
- Gotowy? – spytał po czym bez ostrzeżenia przycisnął coś na pilociku, a kulki zaczęły powiększać swą objętość.
- Aaah! Panie… Prooo..oszę prze.. przestań. – nie wytrzymałem. Ból był nie do zniesienia. To tak jakby coś rozrywało mnie od wewnątrz. Łzy leciały już bez żadnego oporu. A ja mimo bólu wiłem się i starałem wyprzeć urządzenie na zewnątrz, jednak to nic nie dało.
- Mówisz, że mam przestać, a już ci stoi. Czyżbyś mnie oszukiwał, że jest nieprzyjemnie? – spytał. Nawet nie miałem siły, żeby odpowiedzieć. Ulitował się nade mną i wyłączył urządzenie pozwalając mi odetchnąć. Kulki wróciły do swoich rozmiarów.
- Teraz powinieneś zmieścić niespodziankę. – powiedział i na raz pociągnął za koniec sznureczka wystający z mojego odbytu i tym samym wyciągnął urządzenie. Czułem jakąś dziwną pustkę w sobie, ale to lepsze niż tamten okropny ból.
Złapałem kilka głębszych oddechów i trochę się uspokoiłem, jednak widząc to co Pan trzymał w ręku mój oddech znowu był przerywany.
- Śliczny prawda? – spytał jeżdżąc mi kijem przy nosie. Przełknąłem głośno ślinę i ze strachem wymalowanym na twarzy patrzyłem na poczynania Pana.
- To jak?.. Sprawdzamy, jak fajnie rozpycha co? – znowu ten sadystyczny uśmieszek, a w następnej chwili wielka fala bólu rozchodząca się po moim ciele. Kij który jeszcze przed chwilą latał nad moją twarzą teraz znajdował się szerszą stroną w moim odbycie.
- Aaaa.. kurwaaaa.. Boooliii. – jęczałem płaczliwie. Pan nawet nie zareagował. Zaczął mnie pieprzyć tym cholernym kijem. Nie wiem jakim cudem zacząłem czuć przyjemność z tego co mi robi zaraz po tym jak trafił w prostatę. Zaskowyczałem i zacząłem się sam nabijać na kij.
- No proszę. Jednak ci się podoba. – nic nie odpowiedziałem. Było mi wstyd za siebie. Jakim cudem mogę odczuwać przyjemność?
- Przyspieszyć?
- Taaak… Aaahaaaahhh. – jęczałem coraz bardziej z każdym kolejnym pchnięciem. Nie było mi potrzeba więcej do spełnienia. Już po chwili wytrysnąłem wyginając się w łuk i sprawiając sobie ból w klatce piersiowej. Sperma pobrudziła mi brzuch, ale nie zwróciłem na to uwagi.
- Teraz moja kolej. – powiedział i ułożył mnie tak, że moja głowa zwisała swobodnie z łóżka. Nawet się nie obejrzałem, a już włożył mi penisa do ust i zaczął w nie pieprzyć.
- Hhfffiiieee.. hhaaff. – próbowałem zaprotestować. Nic to nie dało. Dusiłem się. Wbijał się tak głęboko, że sięgał gardła. Było mi niedobrze. Nie próbowałem jednak zamknąć buzi. Wiedziałem że jak go ugryzę, to piekło nigdy się nie skończy.
- O kurwa. – sapnął i odchylił głowę do tyłu. Po jakimś czasie doszedł głęboko w moich ustach i wychodząc złapał za szczękę. Zacząłem się krztusić.
- Połknij. – rozkazał i nie puścił póki nie wykonałem polecenia. – Grzeczny chłopiec. – pogłaskał mnie po głowie i ułożył normalnie na łóżku. – Śpij. Wycierpiałeś swoje, ale już mnie nie denerwuj. – powiedział i wyszedł zabierając ze sobą swoje rzeczy. Nie mogłem uwierzyć. To koniec. Nareszcie. 

wtorek, 23 lipca 2013

7.

Pierwszy wstęp na tym blogu i myślę, że ostatni. Otworzyłam wraz z inną blogerką bloga jak zawsze o tematyce yaoi, jednak jest to zwykłe opowiadanie. Nie ma tam zbytnio znęcania, ani przemocy. Tych co są zainteresowani zapraszam pod ten adres : http://lucky-stranger.blogspot.com/
________________________________________________________

Obudziłem się obolały w TYCH miejscach. Delikatnie i ostrożnie dźwignąłem się do siadu, rozejrzałem po pokoju i prawie padłem na zawał. Przy biurku siedział mój Pan i się we mnie wpatrywał. Jakoś dziwnie się czułem pod tym spojrzeniem zwłaszcza, że ja byłem nagi, a on ubrany.
- Ominęło cię śniadanie. - powiedział najzwyczajniej w świecie. Jakoś mnie to nie za bardzo obchodziło więc nic nie powiedziałem. - Masz tu przybory do malowania. Ciesz się, bo to jedyna twoja prośba jaką spełniłem. - dodał i po prostu wyszedł.
Nie no super, mogę sobie rysować, ale na razie wolałem się za to nie brać, bo boję się tego co mój mózg mi podsuwa.
Do końca dnia nie ruszyłem się z łóżka, mało jadłem i na dodatek trochę zdenerwowałem Pana. To na pewno nie wróży dobrze, ale czasu nie cofnę. Szczerze to nawet nie żałuję.
Następnego dnia nie było lepiej, było dużo gorzej.  Miałem jakiś zły humor, a Pan dodatkowo mnie irytował i nie dawał spokoju.
- Nic nie rysowałeś? – dwudziesty raz zadał to pytanie, już go nie zignorowałem.
- Nic, kompletnie nic, zadowolony? – zapytałem niezbyt grzecznie, a po chwili poczułem pieczenie na szczęce.
- Nie zapominaj do kogo się zwracasz. – powiedział przez zaciśnięte zęby.
- No tak, przepraszam Panie, może wypiąć ci dupe, żebyś mógł sobie użyć i zostawić mnie samego. – chyba powiedziałem za dużo. Każde moje słowo ociekało ironią i niemożliwym by było gdyby tego nie zauważył. Spojrzałem jednak na niego hardo i pożałowałem.
- Nie przeginaj kurwa. Zapomniałeś chyba, że do tego służysz. – powiedział i to było gorsze od pobicia czy jakiejś tortury. Uświadomił mi coś o czym zapomniałem, że służę tylko do pieprzenia. No bo do czego innego.
Do moich oczu napłynęły łzy. Nie miałem najmniejszej ochoty na odgryzanie się. Chciałem jedynie zostać sam. Niestety.
- Ale wiesz co? Skoro sam oferujesz to nie będę rezygnował. – był wkurzony. Złapał mnie i brutal nie zdarł ze mnie to co miałem na sobie. Muszę się przyzwyczajać, bo tak teraz będzie wyglądać moje życie. Nie opierałem się gdy uderzył mnie kilka razy.
- Podnieca cię ból? – zapytał widząc, że po jego ciosie mój członek nieznacznie się podniósł. – No proszę mały masochista się znalazł. Nie będę odmawiać przyjemności. – dodał i uderzył mnie w twarz. Z wargi poleciała mi strużka krwi, ale nie przejąłem się nią, tak jak on. Chyba postanowił się wyżył, bo uderzał z dużą siłą, a ja stękałem z bólu. Na granicy świadomości poczułem jak wchodzi we mnie brutalnie i porusza agresywnie. Sapał mi do ucha, a ja nie chciałem tego słyszeć. Przed oczami pojawił mi się pierwszy jego gwałt na mnie. Wiedziałem, że płaczę, ale to nie było ważne. Ważne było to, że mimo, że nie chciałem to i tak sapałem, bo czułem przyjemność. Naprawdę jestem popieprzony. Żeby odczuwać przyjemność podczas gwałtu i to tak brutalnego trzeba mieć nierówno pod sufitem. W końcu zemdlałem i było mi lepiej. Bez bólu i cierpienia. Jednak nie na długo, bo wiedziałem, że w końcu się obudzę.
Kolejne dni nie były lepsze. Za każdym razem byłem katowany i gwałcony, a moja psychika upadała po każdym takim poniżeniu. W końcu przestałem reagować na to co mi robi. Leżałem tylko nieruchomo, a z oczu leciały łzy. Nic więcej. Nie czułem już bólu, bo większego się nie dało. Na reszcie poznałem prawdziwe oblicze Pana.
Zaczął mnie traktować jak śmiecia, nic nie znaczące gówno do pieprzenia gdy ma się zły humor czy jest się zbyt zestresowanym. Przywykłem do tego. Już nawet nie liczę ile razy robi to w ciągu jednego dnia. Ważne jest, że pod koniec zawsze mdleję i nie słyszę tego znienawidzonego westchnienia świadczącego, że skończył.
- Zastanawia mnie jak długo pociągniesz wiesz? – zapytał pewnego dnia zanim zaczął.
Mnie samego też to nurtuje, bo czy nie byłoby lepiej gdybym zdechł i nie musiał tego znosić? Dla mnie na pewno tak, ale wtedy ten bydlak zniszczyłby życie jakiegoś innego chłopaka, dlatego nie mogę się poddać.
- A może bym cię tak potorturował co? – zapytał spokojnie paląc papierosa.
Nie no pewnie. Tylko na to czekam. Aż się nade mną jeszcze bardziej poznęcasz i już kompletnie zniszczysz psychicznie. Szkoda, że mam zbyt opuchniętą twarz i zbyta mało siły, aby mu to powiedzieć.
- To nie taki zły pomysł. – odpowiedział za mnie i strzepnął popiół na moje posiniaczone ciało. Gdybym mógł to bym się skrzywił. Najważniejsze to, to znieść. 

wtorek, 16 lipca 2013

6.

Ranek. Chyba. Jedno jest pewne, dzień kary. Ciekawe co to będzie. Czy to normalne, że się cieszę z kary?
Nie zabierze mnie do piwnic nie? Na pewno nie. Muszę być dobrej myśli.
Leżałem tak sobie sam nie wiem ile rozmyślając dopóki nie poczułem dotyku na dłoni. Poderwałem się do siadu i w rezultacie siedzę teraz oko w oko z moim Panem. Super, po prostu bosko. Co teraz? Nie mogę się odezwać, poruszyć się nie chcę.
- Przyniosłem ci śniadanie. - głęboki głos rozniósł się po pomieszczeniu.
Kiwnąłem jedynie głową i zerknąłem na tacę. Standardowo cztery kanapki i herbata. Nic nowego. Chciałem po nie sięgnąć, ale uświadomiłem sobie, że moja dłoń nadal jest trzymana przez tą należącą do Pana. Spojrzałem na niego niepewnie i dojrzałem delikatny uśmiech, a w następnej chwili poczułem jego wargi na moich. Zniknęły tak szybko jak się pojawiły.
- Smacznego Kaien. - usłyszałem jeszcze i już go nie było.
Miałem ochotę wybiec z pokoju i samemu wpić się w te usta. Czyżby on coś ze mną zrobił? Na pewno coś było w tych kanapkach. TAK! To wszystko wyjaśnia. Te moje zachowanie i to, że mnie tak do niego ciągnie. Tego się będę trzymać.
Zjadłem kanapki i wypiłem herbatę. Co by tu porobić? Nie chce mi się spać. Porysowałbym, ale nie mam nawet kartki. Same nudy tu. Może poćwiczę? Dobre sobie, ja ćwiczę. Ale czego człowiek nie robi kiedy umiera z nudów.
Na "ćwiczeniach", a raczej śmianiu się z samego siebie przez to, że coś mi nie wyszło dość dużo czasu mi chyba zleciało. Padłem na łóżko i już chciałem iść spać, gdy drzwi pokoju się otworzyły. Spojrzałem pół przytomny w tamtą stronę i widok mnie nie zdziwił. Pan z jedzeniem. Żadna nowość. Zastanawia mnie tylko jedno. Jestem tu już trzy tygodnie, a on mnie nie dotknął. Nie ma on swoich potrzeb? Zwykle osoby porwane służą tylko do zaspokajania, a tu nic. Dziwne nie?
Zjadłem w ciszy to co zostało mi przyniesione pod bacznym okiem Pana. Jakaś nowość, siedzi i patrzy jak jem. Nie ma co robić czy jak. Dziwny jest.
- Mogę zadać pytanie Panie?
- Pomijając to, że już je zadałeś to tak. - odpowiedział, a ja miałem ochotę trzepnąć się w łeb za własną głupotę.
- Mógłbym dostać kartki i przybory do malowania? - zapytałem.
- Czemu nie, ale to potem. Jeszcze nie miałeś kary. - no tak, kompletnie zapomniałem, że miałem ponieść karę.
- A co mnie czeka? - kolejne pytanie.
- Nie zapominasz się czasem? Miało być jedno. - upomniał mnie, wziął tacę i wyszedł już bez słowa.
Mówią, że najgorsza jest niepewność i mają rację. Nienawidzę nie wiedzieć co mnie czeka. To denerwujące. Padłem na łóżko i postanowiłem tak jak wcześniej chciałem pójść spać.
Poczułem lekkie szarpnięcia na ramieniu. Uchyliłem powieki i zobaczyłem Pana. Siedział koło mnie z jakimś takim dziwnym uśmieszkiem. Podniosłem się do siadu i na powitanie Pan wpił się w moje usta. Siedziałem osłupiały nie wiedząc jak się zachować.
- Będziesz tak siedzieć? - powiedział odrywając się ode mnie na chwilę.
Niepewnie oddałem pocałunek, gdy poczułem jak przenosi mnie na swoje kolana. Usadowiłem się wygodnie i zatraciłem w przyjemności. Po pewnym czasie Pan przerwał pieszczotę, a ja spojrzałem na niego zawiedziony.
- Zejdź. - powiedział, a ja niechętnie wykonałem poleceni. Serio, co się ze mną dzieje? - Rozbierz się. - kolejne polecenie. Zrobiłem wielkie oczy i chciałem zaprzeczyć, ale jak spojrzałem na wyraz jego twarzy odeszła wszelka ochota. Zacząłem ściągać spodnie, a następnie bluzkę pozostając w samych bokserkach.
- Nie zapomniałeś o czymś? - zapytał patrząc sugestywnie na materiał okrywający strategiczne miejsce. Niepewnie spuściłem go na ziemie i zaraz zasiadłem z powrotem na jego kolanach. Czułem jak gorąco roznosi się po całej mojej twarzy, ale ignorowałem to. Pan pocałował mnie i objął w pasie przyciągając do siebie. Nie opierałem się, podobało mi się to. Przeniósł mnie na łóżko i zostawił tak. Podszedł do krzesła i zaczął wieszać na nim swoje ubrania. Patrzyłem na niego z podziwem. Pięknie wyrzeźbione plecy, jędrne pośladki i długie szczupłe nogi. Wszystko to było dopełniane przez opaleniznę. Obrócił się przodem do mnie. O mamo, czy to możliwe? Trafił mi się Pan wyrzeźbione przez samego stwórcę. Śliczny sześciopak, piękne muskularne ramiona, pociągająca twarz i... WIELKI sprzęt. Będę miał kompleksy.
Tak się zapatrzyłem, że nawet nie zarejestrowałem jak usiadł na skraju łóżka. Czemu się nie położy?
- Weź go. - usłyszałem polecenie. Podniosłem się do siadu by zaraz złapać w dłoń jego męskość i zacząć powoli obciągać. Było mi trochę niewygodnie więc przeniosłem się na podłogę pomiędzy jego nogi. Czułem jak jego członek powolutku rośnie w moich dłoniach.
- Do buzi. - powiedział, a ja po krótkim namyśle powoli zbliżyłem twarz do jego krocza i polizałem po długości jego penisa otrzymując w zamian ciche westchnienie. Jednym słowem jak na razie dobrze sobie radzę. Przyspieszyłem ruchy ręką i przyssałem się do żołędzia. Potem już nie ograniczając się zacząłem mu robić dobrze.
- Usiądź na łóżku. - powiedział trochę ochrypłym lecz stanowczym głosem. Wykonałem polecenie. - A teraz zajmij się sobą. - dodał.
Ehhh przeżyłem rozebranie się przy nim, obciąganie mu, to zajęcie się sobą też przeżyję. Złapałem w dłoń swojego członka i zacząłem energicznie nią poruszać. Po jakimś czasie nie zwracałem już uwagi na to, że Pan patrzy, liczyło się tylko doprowadzenie tego do końca. Odrzuciłem głowę do tyłu czując, że spełnienie jest już blisko. Brakowało tak mało. Niestety.
- Nie kończ. - ten jeden rozkaz rozwiał wszelkie nadzieje na zaspokojenie. Zatrzymałem dłoń i spojrzałem zamglonym wzrokiem na Pana. - Masz, przygotuj się. - rzucił do mnie pojemniczek oliwki dla dzieci. Bez słowa rozlałem trochę na dłoń i porządnie rozprowadziłem ją po trzech palcach. Nie raz za młodu oglądałem pornosy i wiedziałem jaki widok jest podniecający. Obróciłem się tyłem do niego i opadłem głową na poduszkę. W rezultacie leżałem sobie z dupą wypiętą do góry. Zacząłem wprowadzać pierwszy palec do odbytu by po chwili dołożyć do niego drugi. Słyszałem doskonale głęboki oddech Pana za sobą co tylko bardziej mnie podniecało. Dochodzę do wniosku, że jestem perwersem. Zacząłem mruczeć z przyjemności.
- Ooooch - westchnąłem przeciągle gdy trafiłem w ten punkt, a prze moimi oczami pokazały się gwiazdy.
Poczułem szarpnięcie za rękę obecnie penetrującą wnętrze i wiedziałem, że to on nie wytrzymał. Zostałem obrócony na plecy i podniesiony w pasie. Spojrzałem na Pana. Miał pożądanie wypisane na twarzy. Nasmarował członka na szybko oliwką i wszedł we mnie do samego końca i zastygł.
- Błagaj. - powiedział. No on sobie chyba żartuje. W takim momencie każe mi błagać? On jest niepoważny? Ja chcę już! Niech się rusza no!
- Błagam, Panie. - wyszeptałem i poruszyłem biodrami. Ten uśmiechnął się zadowolony i zmienił pozycję. Teraz to ja na nim siedziałem, a on leżał. Nie namyślając się wiele zacząłem go ujeżdżać.
Złapał mnie za biodra i zaczął delikatnie głaskać. Do spełnienia nie było mu wiele potrzeba. Gdy skończył we mnie odstawił mnie na łóżko i pozwolił dojść. Zrobiłem to z przyjemnością i ostatnie co zarejestrowałem to jak wychodzi z pokoju.

wtorek, 9 lipca 2013

5.

- Kaien wstawaj. - usłyszałem głos należący do mojego Pana.
Nie chcę otwierać oczu, bo wiem co mnie czeka, ale muszę. Otworzyłem niepewnie zaspane oczy.
- Nie patrz tylko chodź. - powiedział i ruszył do drzwi.
Jednym słowem czas na powrót do tych ciemności. Zwlokłem się z materaca i ruszyłem za nim.
Dziwne, czy tak wygląda droga do piwnic? Chciałem już o to zapytać, gdy Pan się zatrzymał a ja omal na niego nie wpadłem.
- Zwykle nie słucham tego co chcieliby niewolnicy, ale mogę to potraktować jako nagrodę za posłuszeństwo. Nie zmarnuj tego. - powiedział zwrócony do mnie tyłem i otworzył drzwi wchodząc do jakiegoś pomieszczenia.
Nie mając co zrobić podreptałem za nim i oniemiałem. Stałem w pokoju. W moim pokoju! Ale jak? .. To w ogóle możliwe?
- No już, nie płacz. To nic. - zaczął wycierać łzy spływające po moich policzkach.
- Jak Pan to.. - nawet nie mam siły kończyć.
- Myślisz, że wybrałem cię z przypadku? - powiedział zaskoczony. - Oczywistym jest, że cię obserwowałem. - dodał i ucałował moje usta.
Dziwne. To było inne. Nie zaborcze czy brutalne, a przyjemne. Pewno mi się wydaje. Tak to wszystko przez to co mi dał. Na pewno!
- Dziękuję. - wyszeptałem.
- Nie dziękuj. Przyjdę do ciebie wieczorem. - powiedział i wyszedł zostawiając mnie samego.
Ogarnął mnie błogostan. Czuję się jak w domu, padam na łóżko i.. STOP! Co on powiedział? Wieczorem? Po co?
Gdy w miarę ogarnąłem swoje myśli postanowiłem porozglądać się po pomieszczeniu. Zaglądałem do szuflad, jednak wszystkie były puste, ale czego ja się spodziewałem? Że będzie wszystko na swoim miejscu? Koń by się uśmiał jakby słyszał o tych moich nadziejach. Przecież to tak na prawdę nie jest mój pokój.
Padłem na łóżko, które swoją drogą okazało się być bardzo wygodne i zacząłem rozmyślać nad tym co czeka mnie wieczorem.
Na pewno jest jakiś haczyk w tym, że dostałem taką, a nie inną "nagrodę". Muszę się mieć na baczności.
Chwila! Skoro mnie obserwował, to jak długo? Tydzień? Miesiąc? Rok? Kilka lat?! Oby miesiąc. Jeżeli kilka lat, to wie co sobie robiłem. O ja pierdolę. Błagam, niech tego nie wie!
Podniosłem się i zasiadłem przed biurkiem. Nudzi mi się. Posprzątałbym, ale nie ma czego. Cholera przez to, że jest urządzony jak mój, czuję się, jakby porwanie było snem. Nie chcę tego, bo to przywraca wspomnienia. Moją rodzinę i przyjaciela, których i tak już pewnie nie zobaczę.
- Kurwa! - wydarłem się.
Nie chcę o tym myśleć. To tak boli. Myśl, że nie zobaczysz najbliższych. Czy mnie szukają? Czy płaczą? Sam nie wiem i się nie dowiem. To boli.
Padłem z powrotem na łóżko i próbowałem sobie wyobrazić ich twarze. Niby były, ale takie zamazane. Ja chcę ich zobaczyć! Proszę! Łzy zaczęły spływać kończąc wędrówkę we włosach. Głowa zaczęła boleć od niemożliwego życzenia i wysiłku jaki wkładałem w próbę przywołania ich twarzy, ale nie obchodziło mnie to. Nie wiem kiedy zasnąłem. Czy minęła godzina, dwie. Nic mnie nie obchodziło. Sen był wyjątkowy. To się liczy.
Obudziłem się w lepszym nastroju. Postanowiłem nie przejmować się tym co było i skupić na tym co jest. Na szafeczce obok łóżka zobaczyłem talerz z kanapkami i herbatę. Czyżby już był wieczór? Nawet tego nie wiem. To frustrujące.
Złapałem za kanapkę, potem drugą i już byłem pełen. Te dwie co zostały niech leżą. Będą na potem. W końcu nie wiem, co strzeli do głowy mojemu Panu i czy da mi jeść rano. Herbaty nie tknąłem, nie chciało mi się pić.
Siedziałem już sam nie wiem ile i patrzyłem na ścianę jak na zbawienie, gdy usłyszałem kroki. Nie przejąłem się nimi. Słyszałem je już kilka razy i za każdym się w końcu oddalały. Tym razem jednak nie znikły. Wręcz przeciwnie. Ta osoba, a raczej mój Pan wszedł do środka i bez słowa usiadł koło mnie.
- Długo już nie śpisz? - padło pytanie czyli muszę odpowiedzieć.
- Nie wiem, nie mam zegarka.. Panie. - dodałem. Prawie zapomniałem z kim rozmawiam, bo głos był jakby inny. Nastała dłuższa cisza. Nie przeszkadzało mi to, ale wiedziałem, że w końcu znowu się odezwie, bo ja nie mam do tego prawa.
- Nie jesteś głodny? - chyba zauważył, że nie zjadłem wszystkiego.
- Zostawiłem na potem. Nie wiedziałem czy dostanę gdy będzie na to pora. - ostatnie zdanie wypowiedziałem w myślach.
- Powstrzymujesz się prawda? - o co mu chodzi? Niby przed czym się powstrzymuję?
- Nie rozumiem o co ci chodzi Panie. - przypomniałem sobie, że nie dodałem do ostatniej wypowiedzi "Panie", ale on zdaje się tego nie zauważył, bo nie zwrócił mi uwagi.
- Przed wybuchnięciem, buntem, wykrzyczeniem tego co myślisz. - powiedział beznamiętnie.
- Nie. To i tak nic nie zmieni. Mogę jedynie pogorszyć sytuację, a tego bym nie chciał Panie. - odpowiedziałem. Na prawdę nie chcę pogorszenia sytuacji, ale co do wykrzyczenia to już inna sprawa. Chętnie bym to zrobił, a najchętniej mu w twarz.
Sytuacja powtarzała się przez może tydzień. Miałem już dość. Przynosił mi trzy posiłki dziennie, nie dotykał, nie bił, nie całował, nie gwałcił. Przychodził tylko i rozmawiał. Po to mnie tu sprowadził? Do towarzystwa? Żeby miał do kogo gębę otworzyć? No bez jaj. Trzeba było powiedzieć! Co za problem podejść do kogoś na ulicy i poprosić o rozmowę? Nie rozumiem go! Dziś znowu przyszedł porozmawiać, a ja już nie wytrzymywałem!
- Jakie jest, albo raczej było twoje ulubione zajęcie? - zadał już sam nie wiem które pytanie tego dnia. Błagam, zaraz nie wytrzymam i na prawdę wybuchnę! To jest jakieś nienormalne. Zacisnąłem ręce na pościeli i starałem się uspokoić.
- Malowanie. - odparłem przez zaciśnięte zęby. Muszę się uspokoić, ale wiem, że będzie tylko gorzej.
- Chciałbyś mi coś powiedzieć? - zapytał, a mnie zamurowało.
- Panie? - czyżby o to mu chodziło? Zapomniałem zakończyć słowem "Panie"
- Nie to. Nie masz ochoty mi czegoś powiedzieć? - ponowił pytanie naciskając na słowo ochota. Teraz to mnie podpuszcza prawda? Muszę być twardy. Nie dam się. Wzmocniłem uścisk na pościeli.
- Nie Panie. - powiedziałem, a on bez słowa wyszedł. Odczekałem może pięć minut i zacząłem się wyżywać na poduszce.
To pytanie powtarzało się codziennie przez kolejny tydzień. Tym razem gdy zadał mi to pytanie po raz już ósmy, nie wytrzymałem. Wstałem gwałtownie i zacząłem chodzić po pokoju.
- To jak, chciałbyś mi coś powiedzieć? - zapytał po raz dziewiąty. Czara się przelała.
- Tak! - krzyknąłem, a potem już nie zniżając tonu słowa same wypływały z moich ust. - Po jaką cholerę mnie tu trzymasz?! Żeby rozmawiać?! Jaki to ma sens?! Sprowadziłeś mnie tu, zniewoliłeś i poniżyłeś! Kazałeś mówić do siebie Panie, a ja się nie czuję twoim niewolnikiem! Nic ze mną nie robisz! Nie całujesz! Nie gwałcisz! Nie zmuszasz do niczego! Tylko rozmawiasz! Nie wiem już co mam myśleć! Mam mętlik w głowie! Po co mnie tu trzymasz! - wykrzyczałem mu w twarz, która ani na chwilę nie zmieniła wyrazu obojętności. - Odpowiedz! - zażądałem.
Cisza trwała już dłuższą chwilę, a do mnie zaczęło docierać to co zrobiłem. No to nie żyję. Co ja najlepszego zrobiłem?!
Na jego ustach wykwitł uśmiech, a ja w zamian obdarowałem go chyba najbardziej epickim zdziwieniem ever. Z czego on się śmieje?
- Cieszy mnie, że w końcu powiedziałeś mi co tak na prawdę myślisz, chociaż nie musiałeś krzyczeć. - wstał podszedł do mnie i pocałował. Sam nie wiem czemu, ale nie chciałem, aby kończył, jednak zaraz odsunął się i skierował do wyjścia.
- Zapomniałeś na końcu dodać Panie. To już piąty raz od dwóch tygodni, a to oznacza karę. - powiedział i wyszedł zostawiając mnie samego.
Więc o to mu chodziło? W tych rozmowach chodziło tylko o to, żebym powiedział co tak na prawdę myślę?! No bez jaj! Nie mógł tak od razu? Ja pierdolę!
Zaraz! Jaka kara?! Co on szykuje? Ehhh mogę się spodziewać wszystkiego. Tylko czemu cieszę się na wieść o karze? Jestem nienormalny.

wtorek, 2 lipca 2013

4.

Czując paraliżujący ból całego ciała zacząłem powoli się wybudzać. Nadgarstki piekły jakby ktoś kąpał je w żywym ogniu. Uchyliłem powieki lecz jedyne co widziałem to słaby zarys podłogi. Nadal wisiałem co cały czas zadawało dodatkowe cierpienie.
Błagam, niech on już przyjdzie, to boli, ja nie chcę. Nawet zwrócę się do niego z szacunkiem, tylko niech pozwoli mi odpocząć. Na moje nieszczęście nic nie zwiastowało jego nadejścia. Wisiałem tak jeszcze kilka męczących godzin zanim usłyszałem kroki za drzwiami. Następnie był szczęk zamku i skrzypienie drzwi. 
Bez słowa odpiął mnie i wyniósł piwnic, a może raczej lochów. Bałem się odezwać, a nawet na niego spojrzeć. Trząsłem się jak galareta panicznie bojąc co będzie dalej. Ku mojemu zaskoczeniu zostałem wniesiony do najzwyklejszej sypialni i ułożony delikatnie na wygodnym materacu. Spojrzałem niepewnie na swojego Pana w nadziei na odczytanie coś z wyrazu jego twarzy, lecz na nic mi się to zdało.
- Leż tu, zaraz przyniosę jedzenie. - powiedział chłodno, a tak w ogóle to po co mu było napominanie o leżeniu? Jestem tak wykończony i obolały, że nawet jakby mieli mi zapłacić to bym się nie podniósł.
Po jakimś czasie wrócił z tacą i postawił mi na nogach. Właśnie w tym momencie przypomniałem sobie, że nic nie jadłem od kilku dni i nie patrząc nawet co znajdowało się na talerzu pochłonąłem całą zawartość jak najszybciej potrafiłem.
- Dziękuję Panie. - szepnąłem po skończeniu
Jakie było moje zdziwienie, gdy dostrzegłem lekki uśmiech na jego twarzy, a jego ręka zaczęła zbliżać się do mojej twarzy. Skuliłem się cały starając uciec od jego dotyku, co oczywiści mi się nie udało i w rezultacie moje rude włosy zostały poczochrane. Nie było to coś bolesnego, raczej miłego, jednak denerwującego.
- Nie bój się mnie, jeśli będziesz posłuszny i będziesz stosował się do zasad, ja nie będę stosował kar.
- Dobrze Panie - odpowiedziałem, chyba zaczynam się przyzwyczajać do swojego położenia
- Jak ci na imię?
- Kaien Panie
Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas, oczywiście jeżeli rozmową można nazwać moje odpowiadanie na pytania mi zadane. Mój Pan dowiedział się o mnie kilku rzeczy, jednak ja o nim nic a nic. Nadal nie wiem jak mu na imię i wolę nie pytać. Boję się, że dostanę kolejną karę, a tego na razie nie potrzebuję. Gdy pytaniu chyba mu się wyczerpały opatrzył moje rany i pozwolił odpocząć. Zastanawiałem się przez jakiś czas co mu się stało. Coś dziwnego było w jego zachowaniu, jakby był innym człowiekiem. Nie denerwował się pomijając to, że nie miał powodów, nie był władczy i nawet kilka razy się uśmiechnął. Coś tu jest zdecydowanie nie tak. Muszę być czujny. Zamyślony nawet nie pamiętam kiedy usnąłem. Moje sny były spokojne. Mogłem się odprężyć i uspokoić.
Wstałem w dobrym humorze. Miałem ochotę skakać radośnie z bliżej nieokreślonej przyczyny, jednak mój obecny stan mi na to nie pozwalał. Nie zmienia to faktu, że leżałem na łóżku z wielkim wyszczerzem na twarzy. Co prawda zmalał on trochę, gdy mój Pan przyszedł obejrzeć rany, ale nadal był widoczny.
- Co cię tak cieszy co? - zapytał w końcu nie rozumiejąc mojego zachowania
- Sam nie wiem, mam dobry humor Panie
- Rozumiem, ranu się już goją, za niedługo będę mógł cię przenieść do innego pomieszczenia.
No i koniec mojego dobrego nastroju. Jak był jeszcze przed chwilą, tak teraz go nie było, ulotnił się wraz z ostatnim słowem mojego Pana.
Do końca dnia już się nie uśmiechnąłem, nie rozmawiałem również z nim udając, że śpię gdy tylko po coś wchodził. Nie miałem też ochoty na jedzenie, co niestety zostało we mnie wmuszone wieczorem pod groźbą bolesnej kary.
Przez kolejne dwa dni sytuacja się powtarzała, ja nie jadłem, a Pan wmuszał to we mnie groźbami. Moje samopoczucie ani myślało skoczyć w górę choć odrobinkę. Całym tym zachowaniem zacząłem strasznie irytować swojego Pana. Co ja na to poradzę, że nie chcę znowu wracać do piwnic? Niestety to nie zależy ode mnie.
- O co ci chodzi co?! - wybuchnął w końcu
- ...
- Co, nie masz języka w gębie? A może przypomnieć ci zasady?
- Nie! - krzyknąłem natychmiast - nie trzeba Panie - dodałem już szeptem
- To o co ci chodzi? - jego głos znowu był lodowaty
- No bo.. Ja nie chcę - wydukałem bojąc się reakcji Pana
- Czego znowu nie chcesz? - słysząc wyraźną irytację i wzburzenie spiąłem się bojąc odpowiedzieć
Musiałem się przemóc, inaczej mogę go zdenerwować jeszcze bardziej,
- Nie chcę.. wracać tam.. do piwnic. - wybełkotałem w końcu
Po tych słowach nastała cisza, której się bałem. Co teraz zrobi? Uderzy mnie? Zgwałci? Oby nie.
Osłupiałem. Po prostu... wyszedł! Nic mi nie zrobił tylko wyszedł. Zaraz, nie przyszykuje mi żadnej kary prawda?
Nie przyszedł do mnie przed kolacją, to dobrze? Mam nadzieję, że tak. Oby. Dziwne jest też to jak się mną opiekuje. Przecież nie musi.
- Jak się czujesz? - usłyszałem nagle, tak się zamyśliłem, że nie zauważyłem jak wszedł.
- Dobrze Panie, dziękuję. - odparłem.
Nadal bałem się powrotu do piwnic, ale na razie starałem się odsunąć od siebie te myśli. Może nie będzie tak źle? Co ja plotę? Oczywiście, że będzie źle, bo jak inaczej?
- Śpij, jutro zmieniasz miejsce pobytu.
Zbladłem. Nie chcę, musiał mi to mówić? Nie mógł oszczędzić mi tej wiedzy? Przeżyłbym bez tego.