Byłem jak szmaciana lalka. Nie
reagowałem na nic. Następnego dnia znowu przyszedł.
- Jesteś szmatą, nic nie znaczącą kurwą. Nawet nie zaprzeczasz. Cieszy mnie, że wiesz do czego służysz. Mam nadzieję, że lubisz lekarzy. – mówił wchodząc we mnie gwałtownie. Niestety tym razem nie zemdlałem. Słyszałem każde jego stęknięcie, czułem każde pchnięcie i każde uderzenie.
- Jesteś szmatą, nic nie znaczącą kurwą. Nawet nie zaprzeczasz. Cieszy mnie, że wiesz do czego służysz. Mam nadzieję, że lubisz lekarzy. – mówił wchodząc we mnie gwałtownie. Niestety tym razem nie zemdlałem. Słyszałem każde jego stęknięcie, czułem każde pchnięcie i każde uderzenie.
- Aaaahh.. – stęknął dochodząc.
Potem popatrzył na mnie z pogardą i obrzydzeniem. Wyszedł bez słowa. Dopiero
wtedy pozwoliłem sobie, aby pojedyncza łza spłynęła po policzku.
Naprawdę jestem pojebany. Nikt nie
może się tym ze mną równać, bo tylko mnie ciągnie do mojego oprawcy. Gwałci
mnie, poniża, wyzywa, bije, gardzie mną, a mnie do niego ciągnie i sam sobie
sprawiam ból mając nadzieję, że się zmieni. Czyż to nie głupie? To najczystszy
masochizm.
Tak bardzo boli mnie każde słowo
które do mnie mówi, ale jednocześnie biorę je sobie do serca i chyba zaczynam
wierzyć. Zaczynam się przyzwyczajać do tego, że nic nie znaczę i jestem tylko
do pieprzenia. Nie wolno mi mieć uczuć, ale nic na to nie poradzę.
- Masz ochotę na powtórkę? A może
chcesz pobawić się inaczej? – znowu ten jad. Nie chcę tego słyszeć. Nic nie
odpowiedziałem. – Języka w gębie nie masz?
- P.. prze..praszam. – wydukałem i pozwoliłem
spłynąć kolejnej łzie.
- Jednak masz. Dziś dam ci spokój,
ale jutro trochę się pobawimy. – powiedział i wyszedł.
Odetchnąłem ciężko czując ból na
piersi. Najwyraźniej mam złamane żebro, bo co innego. Nawet nie starałem się
poruszyć, bo zadałbym sobie ból, chociaż to i tak już nic nie zmieni.
Następnego dnia, tak jak powiedział
przyszedł do mnie z dużą torbą.
- Gotowy na nowe wrażenia? – zapytał
jak zawsze z kamienną miną.
Nic nie odpowiedziałem, wiedziałem,
że nie ważne co odpowiem to on zrobi c mu się podoba.
- Dziś pobawimy się trochę inaczej.
Co powiesz na Baseball? – spytał, a ja otworzyłem szerzej oczy nie chcąc nawet wiedzieć
co Pan dla mnie przygotował. Niestety chyba postanowił mi się pochwalić swoją
pomysłowością, bo już po chwili położył koło mnie torbę i po rozpięciu zaczął w
niej grzebać. Wyciągnął piłkę i położył obok torby. Chwilę później wyjął też
kij i zaczął się mu przyglądać.
- Nada się. – stwierdził i oparł
kij o ścianę przy łóżku. – Zaczniemy od przyjemniejszych rzeczy co? – zapytał i
wyciągnął kulki analne. Było ich osiem. Każda następna była większa od drugiej.
Podszedł do mnie i zaczął wprowadzać zabawkę do mojego odbytu. Do czwartej
kulki było okej, ale z piątą i każdą kolejną wydawałem z siebie jęki bólu. Widząc
jego zmieniające się spojrzenie doszedłem do wniosku, że podnieca go mój ból. Pieprzony
sadysta.
- Aa..ahhh.. Panie.. nie wejdą,
boli. – wysapałem przy siódmej. Cały odbyt mnie bolał. Co on chce mi zrobić, że
tak mnie rozciąga. Te kulki są większe od jego przyrodzenia.
- Spokojnie, wejdą, a potem coś ci
pokażę. – odpowiedział i wepchnął ostatnią, a z moich oczu poleciały pierwsze
słone krople.
- Gotowy? – spytał po czym bez
ostrzeżenia przycisnął coś na pilociku, a kulki zaczęły powiększać swą
objętość.
- Aaah! Panie… Prooo..oszę prze.. przestań.
– nie wytrzymałem. Ból był nie do zniesienia. To tak jakby coś rozrywało mnie
od wewnątrz. Łzy leciały już bez żadnego oporu. A ja mimo bólu wiłem się i
starałem wyprzeć urządzenie na zewnątrz, jednak to nic nie dało.
- Mówisz, że mam przestać, a już ci
stoi. Czyżbyś mnie oszukiwał, że jest nieprzyjemnie? – spytał. Nawet nie miałem
siły, żeby odpowiedzieć. Ulitował się nade mną i wyłączył urządzenie pozwalając
mi odetchnąć. Kulki wróciły do swoich rozmiarów.
- Teraz powinieneś zmieścić
niespodziankę. – powiedział i na raz pociągnął za koniec sznureczka wystający z
mojego odbytu i tym samym wyciągnął urządzenie. Czułem jakąś dziwną pustkę w
sobie, ale to lepsze niż tamten okropny ból.
Złapałem kilka głębszych oddechów i
trochę się uspokoiłem, jednak widząc to co Pan trzymał w ręku mój oddech znowu
był przerywany.
- Śliczny prawda? – spytał jeżdżąc
mi kijem przy nosie. Przełknąłem głośno ślinę i ze strachem wymalowanym na
twarzy patrzyłem na poczynania Pana.
- To jak?.. Sprawdzamy, jak fajnie
rozpycha co? – znowu ten sadystyczny uśmieszek, a w następnej chwili wielka
fala bólu rozchodząca się po moim ciele. Kij który jeszcze przed chwilą latał
nad moją twarzą teraz znajdował się szerszą stroną w moim odbycie.
- Aaaa.. kurwaaaa.. Boooliii. –
jęczałem płaczliwie. Pan nawet nie zareagował. Zaczął mnie pieprzyć tym
cholernym kijem. Nie wiem jakim cudem zacząłem czuć przyjemność z tego co mi
robi zaraz po tym jak trafił w prostatę. Zaskowyczałem i zacząłem się sam
nabijać na kij.
- No proszę. Jednak ci się podoba. –
nic nie odpowiedziałem. Było mi wstyd za siebie. Jakim cudem mogę odczuwać
przyjemność?
- Przyspieszyć?
- Taaak… Aaahaaaahhh. – jęczałem coraz
bardziej z każdym kolejnym pchnięciem. Nie było mi potrzeba więcej do
spełnienia. Już po chwili wytrysnąłem wyginając się w łuk i sprawiając sobie
ból w klatce piersiowej. Sperma pobrudziła mi brzuch, ale nie zwróciłem na to
uwagi.
- Teraz moja kolej. – powiedział i
ułożył mnie tak, że moja głowa zwisała swobodnie z łóżka. Nawet się nie
obejrzałem, a już włożył mi penisa do ust i zaczął w nie pieprzyć.
- Hhfffiiieee.. hhaaff. –
próbowałem zaprotestować. Nic to nie dało. Dusiłem się. Wbijał się tak głęboko,
że sięgał gardła. Było mi niedobrze. Nie próbowałem jednak zamknąć buzi.
Wiedziałem że jak go ugryzę, to piekło nigdy się nie skończy.
- O kurwa. – sapnął i odchylił
głowę do tyłu. Po jakimś czasie doszedł głęboko w moich ustach i wychodząc
złapał za szczękę. Zacząłem się krztusić.
- Połknij. – rozkazał i nie puścił
póki nie wykonałem polecenia. – Grzeczny chłopiec. – pogłaskał mnie po głowie i
ułożył normalnie na łóżku. – Śpij. Wycierpiałeś swoje, ale już mnie nie
denerwuj. – powiedział i wyszedł zabierając ze sobą swoje rzeczy. Nie mogłem
uwierzyć. To koniec. Nareszcie.