Pan tak jak powiedział przyszedł po
godzinie już spokojny. Był z nim jakiś koleś. Całkiem miły. Stwierdził, że mam
złamane dwa żebra. Nie no po prostu geniusz. A ja sam o tym nie wiedziałem.
Głupi by się domyślił, serio. Zwłaszcza, że najmniejszy ruch czy dotyk bolał
zajebiście. Także gratulacje, że do tego doszedł, serio trzeba być ekspertem.
Jakby mnie ręce nie nawalały, to bym mu nawet zaklaskał.
Nie no po prostu super. Nie ma to
jak być ciasno obwiązanym bandażem elastycznym. Teraz mimo, że mniej boli to
ruszyć się całkowicie nie mogę. Dziwne, że ten cały doktorek nic nie powiedział
widząc inne rany. Nie możliwe, żeby ich nie zauważył.
- Jak się czujesz? – Pan wyrósł
przy mnie jak spod ziemi. Nawet nie wiem kiedy zostaliśmy sami w pomieszczeniu.
Muszę przestać myśleć.
- Lepiej. Co z Alanem? – nadal się
o niego martwię, przecież zrzucenie z łóżka nie jest przestępstwem, o ile za to
mu się oberwało.
- Interesuje cię on? A może ci się
spodobał? – zaczął wypytywać. Jak mu mogło coś takiego wpaść do głowy? Za nic w
świecie bym się nim nie zainteresował.
- Nie! – krzyknąłem i zaraz
zamilkłem. Pan przez chwile miał jakby zdezorientowany wyraz twarzy, jednak to
była tylko sekunda.
- I po co się unosić? Odpoczywaj
teraz. Alanem się nie przejmuj. – po tych słowach wstał i wyszedł. Nie no
pewnie. Bardzo mnie tym pocieszył i uspokoił. Mam się nim nie przejmować.
Chociaż może rzeczywiście nie warto? Sam już nie wiem. Zrezygnowany znowu
zacząłem myśleć. Tym razem moją głowę zaprzątała myśl po co wzywał do mnie
lekarza i chciał pomóc mi doprowadzić się do porządku skoro i tak się mnie
pozbędzie, bo raczej nie zostawi mając Alana i nie wypuści na wolność w obawie,
że komuś powiem co robi. Nawet jeśli nie znam jego imienia, to wiem jak
wygląda. Są przecież te całe portrety pamięciowe i takie duperele, ale przecież
bym go nie wydał. Prędzej bym ze sobą skończył.
- Spałeś coś? – i znowu prawie padłem
na zawał. Czy on musi mnie tak straszyć?
- Nie, cały czas myślałem. Ile
czasu byłem sam? – nie wiem czy wolno mi pytać, ale zaryzykowałem.
- Z pięć godzin, już wieczór. –
odpowiedział i przysiadł na skraju łóżka. Popatrzył po mnie po czym sięgnął na
ziemię i podniósł z niej miskę z wodą i ręcznikiem. Zaczął delikatnie
przecierać moją twarz i odsłonięte kawałki skóry, a głupi ja oczywiście
zacząłem palić buraka, bo jakże by inaczej.
- Powinieneś odpoczywać, żeby
szybciej odzyskać siły. – rzekł i pogłaskał mnie po głowie. Czemu daje mi tyle
czułości? Czemu taki jest? To mi nie pomaga. Nie chcę nic do niego czuć, bo
wiem, że to nie ma sensu, ale mimo to chcę żeby się mnie nie pozbywał. Żeby
Alana nie było, ale to niemożliwe. To chore. Cała moja sytuacja jest chora o
mnie nie wspominając. Leżałem sobie cicho pozwalając mu na co tylko chciał, ale
on jedynie siedział i na mnie patrzył. To zaczynało być irytujące jednak nic
nie mówiłem.
- Jesteś głodny? – spytał w końcu.
No tak, to byłoby zbyt piękne jakby siedział cicho. – Wyglądasz okropnie,
strasznie schudłeś. – a czyja myśli to wina? Może moja? No nie bardzo.
Spojrzałem na niego dziwnie, a on nic sobie z tego nie robiąc po prostu
wyszedł. Wrócił po jakimś czasie z talerzem kanapek i zaczął mnie karmić. Biedna
ofiara losu czyli ja nawet nie mogłem sam rąk podnosić.
- Już nie mogę. – powiedziałem patrząc
z przerażeniem jak łapie za kolejną kanapkę. Jakbym ją zjadł to pewnie niezłe
przedstawienie by było.
- I tak dużo zjadłeś, a to dobrze. –
powiedział dziwnie jakby nieswoim głosem.
- Co się dzieje z Alanem? Za co go
ukarałeś? – najwyżej mi nie odpowie, raczej mnie nie uderzy zważając na mój
stan więc mogę trochę powypytywać.
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy,
nic mu nie jest. Gdyby nie pozwalał sobie na za dużo to bym go nie karał. –
fajnie. Dużo się dowiedziałem. Serio, teraz już na pewno wiem za co go skatował.
- Jestem zmęczony. Dobranoc. –
zamknąłem oczy chcąc zostać sam. Ziewnąłem do tego o dziwo nie udając. Może
rzeczywiście przyda mi się odpoczynek.
- Dobranoc. – pocałował mnie i
wyszedł. Nie wiem czemu, ale dzięki temu jakoś łatwiej mi się zasnęło. Może
jednak się mnie nie pozbędzie? Może jednak coś dla niego znaczę?
Pierwsza myśl po przeczytaniu pierwszych zdań. DOKTOR MISZCZ XD
OdpowiedzUsuńAle... biedny Kaien :c Nie dość, że ma zlamane żebra to jeszcze serce.. A Alan niech cierpi. Zrzucił go z łóżka, to teraz niech on zazna trochę bólu. Panie.. zakochaj, że się w nim. Chociaż i tak mam cichutką nadzieję, że coś do niego czujesz. W końcu gdyby tak nie było to byś się tak nie troszczył prawda? I ten całus na dobranoc... przyznaj się :D XD
Chcę więcej *.* Dużo więcej *.*
Oooh dlaczego tak krotko? Kaien ze zlamanym sercem aj. mam nadzieje ze sie ulozy... pan niech wykopie alana i zajmie sie kaienem. biedak zal mi go. jak wyzdrowieje pan znowu go zwyzywa i skatuje... :(
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńbiedny Kaien.... ale jak widać to Pan się trochę o niego troszczy... więc może jednak ten coś dla niego znaczy... a Alan niech teraz on trochę pocierpi....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, biedny Kaien... widać jednak, że Pan się trochę o niego troszczy... więc może jednak ten coś dla niego znaczy... niech teraz Alan trochę pocierpi....
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, och biedny nasz Kaien... widać, że Pan jednak się o niego troszczy... więc może jednak coś dla niego znaczy...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza