Obudziłem się gwałtownie. Śnił mi
się koszmar. Nawet się nad niczym nie zastanawiałem po prostu wychyliłem za
łóżko i zacząłem wymiotować. Jak sobie przypomnę co Alan zrobił z Panem na
moich oczach to zbiera mi się na płacz. We śmie kazał mi patrzeć jak obdzierał
go ze skóry, wyrywał mięsień po mięśniu, organ po organie. To było obrzydliwe.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że zjadał wszystko po kolei. Był cały brudny od
krwi, którą sam zaczął się smarować. Spoglądał na mnie wtedy z wielkim błogim
uśmiechem na twarzy. To było okropne i wszystko działo się jakby w spowolnionym
tempie.
Gdy w końcu torsje mi minęły
odetchnąłem głęboko czując ból. Znowu żebra. Opadłem na poduszki i bałem się
zamknąć oczy w obawie, że cały koszmar zacznie się pojawiać znowu i znowu. Czemu
ja mam tak chore sny?
Nie wiem jak długo leżałem, ale gdy
zobaczyłem, że Pan wchodzi do pokoju rozpłakałem się ze szczęścia. Dopiero
teraz naprawdę uwierzyłem, że to był sen.
- Co się stało? Coś cię boli? Czemu
płaczesz? – spytał zauważając łzy spływające po mojej twarzy. Przysiadł koło
mnie, a ja nie zastanawiając się co robię podniosłem się i wtuliłem w niego. Wdychałem
głęboko jego zapach do póki nie zacząłem się uspokajać. Cieszyłem się, że Pan
mnie nie odtrącił. Jednak zaraz przez głowę przeszła mi myśl, że on po prostu
się nade mną lituje. Momentalnie odczepiłem się od niego i opadając na materac
zacząłem wycierać twarz.
- Przepraszam. – wyszeptałem. – Nie
karz mnie. – dodałem, a Pan spojrzał na mnie nic nie rozumiejącym wzrokiem.
- O czym mówisz? – spytał w końcu.
- No bo.. Ja nie wytrzymałem. –
wybełkotałem.
- Eee? – zaiste mądra była jego
mina.
- Na dole. – powiedziałem tylko i
wskazałem na drugą stronę łóżka. Pan pochylił się nade mną żeby zobaczyć na co
pokazuję, a potem roześmiał się. Tak po prostu zaczął się śmiać. Ze mnie?
- Głupol, za co mam cię karać? Przecież
to nic złego. – zamurowało mnie kompletnie. On serio nie ma mi tego za złe, czy
tylko udaje i zaraz każe mi to sprzątać?
- Ale.. – wyjąkałem jednak mi
przerwał.
- Nie ma „ale”. Każdemu mogło się
zdarzyć. Chodź. – wziął mnie na ręce i wyniósł z pokoju. Zaniósł piętro wyżej.
Nawet nie zwracałem uwagi na wystrój. Byłem zbyt zawstydzony ukradkowym
spoglądaniem na Pana. Wszedł ze mną do jakiegoś dużego pokoju z wielkim łożem.
- Co to za pokój? – domyślałem się,
ale wolałem się upewnić.
- Mój pokój. Nie będę cię trzymać w
tamtym. Tu dojdziesz do siebie. Więcej pokoi z łóżkami nie mam. – odparł potwierdzając
tym samym moje przypuszczenia. Rozejrzałem się ciekawsko dookoła i uznałem, że
ma gust. Całe pomieszczenie utrzymane było w jasnych kolorach. Beżowe ściany idealnie
komponowały się z kremowym dywanem i zasłonkami tego samego koloru. Mały
jasno-brązowy stolik mniej więcej na środku koło którego stały dwa białe fotele
i mała kanapa. Ja za to obecnie leżałem na wściekle czerwonej pościeli.
- Zostań tu, muszę załatwić kilka
spraw. Możesz skorzystać z ubikacji. – wskazał na drzwi, które dopiero teraz
zauważyłem. – Nie przemęczaj się. – dokończył i wyszedł.
Leżałem sobie na wygodnym materacu
i rozmyślałem. Po co Pan mnie tu przytachał? Równie dobrze mógł mnie tam
zostawić. Co za problem sprzątnąć wymiociny? Ehh czasami go nie rozumiem. Na
dodatek jeszcze pozwala mi korzystać z ubikacji? Nie uderzył on się dziś
czasem? Coś z nim jest nie tak. Tylko co?
- Skoro pozwolił to głupotą by było
nie skorzystać. – powiedziałem sam do siebie i powoli się podniosłem. Na
chwiejących się nogach doszedłem do drzwi łazienkowych. Otworzyłem je i powitał
mnie przyjemny jasnoniebieski kolor oraz wielka mogąca pomieścić spokojnie z dziesięć
osób wanna. Podszedłem do niej i odkręciłem kurek napuszczając wody. W między
czasie zacząłem się rozbierać. Odwinąłem także bandaż elastyczny. Spojrzałem do
lustra i się przeraziłem, wyglądałem strasznie.
Zakręciłem kurek i powoli zacząłem
się wsuwać do wody. Już prawie siedziałem, gdy zauważyłem na jednej z półek
płyn do kąpieli. Wycofałem się i sięgnąłem do lawendowy płyn. Zaraz po
odkręceniu uniósł się przyjemny zapach. Gdy wlałem trochę do wody stał się
tylko jeszcze bardziej intensywny. Odłożyłem pojemnik i na powrót zacząłem
wchodzić do wody.
- Ach jak przyjemnie. – westchnąłem
i postanowiłem trochę tak posiedzieć. Pierwszy raz od naprawdę dawna czułem się
w pełni rozluźniony. Nawet nie wiem kiedy moje powieki zrobiły się strasznie
ciężkie i całkowicie odleciałem.
Obudziłem się w łóżku przykryty
dokładnie i na powrót obwiązany bandażem elastycznym, dziwne. Dałbym sobie rękę
uciąć, że tu nie zasypiałem. Rozejrzałem się po pomieszczeniu nieprzytomnym
wzrokiem dopiero po chwili zauważając wpatrzonego we mnie Pana ze zmarszczonymi
brwiami. Jego mina nie wróżyła nic, a nic dobrego. Czyli mam przesrane.