Znowu to robię. Mimo wstrętu i bólu jaki odczuwam nie potrafię przestać. Czy kiedyś to się skończy? Sam już nie wiem. Czuję wstręt do samego siebie za to, że jestem tak słaby. Nie potrafię dotrzymać własnej obietnicy którą składam zawsze po tym co sobie robię.
Leżę teraz na łóżku roznegliżowany, obok mnie spoczywa krem, gruba kredka, jakiś większy mazak i latarka.
Zaczynam od kremu, nabieram trochę na palec po czym zbliżam go do poranionego odbytu. Mimo, że wiem jak to się skończ, brnę w to dalej nie patrząc na konsekwencje. Wiem, że znowu będę krwawił, będzie bolało, ale co z tego? To nic.
Ostrożnie wkładam nawilżony czubek palca by zaraz zagłębić go dalej. Gdy już w miarę się przyzwyczajam zaczynam nim poruszać. Po jakimś czasie nie daje mi to już przyjemności.
Sięgam więc po kredkę, robię z nią dokładnie to co z palcem na początku i oczywiście wprowadzam do odbytu.
Sam nie wiem czemu to robię, po prostu daje mi to swego rodzaju ulgę. Czy jestem masochistą? Część z was pewnie stwierdzi, że tak. Bo jaki chłopak robi sobie takie rzeczy. Pewnie, powiecie, że to nienormalne, że dlaczego latarką, kredką i mazakiem. Wszystko przez to, że nikt ni może o tym wiedzieć. Będą chcieli usilnie mi pomóc czego chyba nie chcę. Pomimo własnych obietnic, nie chcę z tym kończyć. Wiem, że to mnie kaleczy, jednak to nic. To naprawdę nic, póki niszczy to tylko mnie. Tak jest dobrze.
Nawet nie zauważyłem, kiedy kredka przestała mi wystarczać i złapałem za mazak. Zacząłem czuć to co zwykle. Wstręt, wstyd, ból ten wewnętrzny jak i zewnętrzny oraz upokorzenie. Zdecydowanie jestem masochistą i pewno jestem też chory na podłoży psychicznym, ale co tam.
W końcu, po jakimś czasie złapałem latarkę rozmiarów nie małego penisa. Nawilżyłem go obficie i zacząłem wprowadzać do rozchylającej się, poranionej poprzednimi razami dziurki.
Syknąłem głośniej gdy udało się wprowadzić urządzenie do końca. Zostawiłem je na jakiś czas samemu sobie, aby przyzwyczaić się do dyskomfortu jaki obecnie odczuwałem i zająłem się swoim penisem. Byłem już w miarę podniecony, także nie długo zajęło mi doprowadzenie się do odpowiedniego mi stanu. Tak, zdecydowanie jestem popieprzony.
Wkrótce straciłem panowanie nad tym co robię. Zacząłem gwałtownie poruszać latarką. Jęczałem przy tym jak rasowa dziwka i jak na razie było mi z tym dobrze. Gorzej będzie potem, gdy to się skończy, gdy wrócę do rzeczywistości.
Poczułem krew wypływającą z mego odbytu z każdym kolejnym ruchem latarki. Nie robiło to jednak na mnie żadnego wrażenia. Jeszcze nie doszedłem, co oznacza, że nie zaprzestanę tylko przez to, że polało się trochę krwi. Wręcz przeciwnie. Usiadłem na łóżku łapiąc stopami za latarkę i zacząłem się na nią nabijać szybciej niż poruszałem nią wcześniej ręką. O tak, to jest to.
W końcu doszedłem kończąc tym samym ten chory rytuał. Wyjąłem latarkę z poranionej i krwawiącej dziurki i położyłem się na łóżku pozwalając krwi wypływać. Co z tego, że jak nie posprzątam, to ktoś to w końcu zobaczy? Co z tego, że będą awantury i pilnowanie nie mające końca? To nie ważne. Teraz nie mam siły o tym myśleć, jestem zmęczony....
Obudziłem się nie wiem po jakim czasie, dolna partia ciała piekła niemiłosiernie. Dziwne, nikt mnie nie obudził, nikt nie wyzywał, nie płakał nad moją głupotą? Coś tu jest nie tak.
Ze zbolałą miną i niemałym trudem podniosłem się do pionu i maleńkimi kroczkami udałem się do ubikacji. Tam szybko napuściłem letniej wody, wyuczony już, że lepiej nie wchodzić w takim stanie do gorącej i po wejściu zacząłem zmywać z siebie wszystkie ślady. Bolało strasznie, gdy przemywałem odbyt od wewnątrz, ale muszę. Nie chcę jakiegoś zakażenia. Po wszystkim wyszedłem ostrożnie i wytarłem się dokładnie. Podreptałem do siebie.
Minęło sporo czasu odkąd ostatni raz zrobiłem to samemu sobie. Można powiedzieć, że mi przeszło? Nie, to zasługa mojego przyjaciela. Pomógł mi nie pytając o cokolwiek, nie powiedział też nic moim rodzicom, co mnie ucieszyło. Teraz nie jestem już tym szesnastoletnim szczeniakiem. Mam już osiemnaście lat i w miarę normalne życie. Właśnie wracam do domu, gdy nagle nie wiadomo jakim prawem spowija mnie ciemność. Nieustępliwa, nieugięta, przerażająca ciemność. Tracę czucie, nie wiem co się dzieje i co najważniejsze nie wiem co będzie dalej.
Ok całkiem ciekawie się zapowiada ;-) Jedna mała uwaga i nie bierz tego za krytykę , ale akcja toczy się za szybko. Zwolnij trochę będzie się lepiej czytać. BTW wygrałam nierówną walkę z czasem ale w konsekwencji muszę sprzątać dom :-[ No to do następnego :-D
OdpowiedzUsuńKyu ~~
Ten rozdział to tylko wprowadzenie, takie pokazanie przeszłości, ale dzięki za zwrócenie uwagi.
UsuńTy sadystko. XD
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to opowiadanie ;DD
Takie.. inne od innych. ^.^
Nie wiem dlaczego, ale wyobrazam sobie caly czas, że ten koleś to Hukii o.O
No cóż.. nie mogę się doczekać rozdziału który wkleisz za dwa tygodnie xD
Hwaiting Unni <3
Jezu Boskie ;) Czekam na więcej :D Będzie ostro coś czuje :D
OdpowiedzUsuńWitaj, witaj,
OdpowiedzUsuńdopiero teraz udało mi się tutaj na spokojnie zajrzeć i przeczytać.... bardzo,bardzo zaczyna mi się to opowiadanie podobać, pomysł jest bardzo ciekawy, i zastanawiam jak to dalej się potoczy... (tak, tak wiem, jest drugi rozdział, ale komentuję ten bo na razie jego przeczytałam i nie wiem czy uda mi się ten drugi dzisiaj)
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńdopiero co, tutaj trafiłam, a to opowiadanie zaczyna bardzo mi się podobać, pomysł jest ciekawy, i zastanawiam jak to dalej się potoczy cała historia, czy będzie jakieś szczęśliwe zakończenie, czy nie......
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Witam,
OdpowiedzUsuńdopiero tutaj trafiłam, a już to opowiadanie zaczyna mi się podobać, pomysł jest bardzo ciekawy, i zastanawiam jak dalej się potoczy cała historia, czy będzie jakieś szczęśliwe zakończenie, czy nie....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Iza